III. Powstanie Krucjaty Wyzwolenia Człowieka

Jednym z największych zagrożeń wolności w naszej Ojczyźnie jest dziś alkoholizm. Przy przerażającym rozmiarze problemu panuje jednocześnie dość powszechna obojętność lub poczucie bezsilności. Same liczby alkoholików, rodzin przeżywających dramat wśród swoich najbliższych itp. to nie wszystko. Praktycznie żadne środowisko społeczne czy zawodowe nie jest wolne od osób uzależnionych od alkoholu przy równoczesnym powszechnym zwyczaju przymuszania do wypicia choćby jednego kieliszka. Nie trzeba dziś robić specjalnych badań socjologicznych, by stwierdzić, że większość osób uzależnionych nie uznaje obiektywnego stanu swojego zdrowia i uważa, że proponowanie im abstynencji jest przesadnym wymaganiem. Analogicznie większość osób, które nie są uzależnione, na propozycję dobrowolnej abstynencji reaguje co najmniej zdziwieniem i uważa, że inne, umiarkowane środki wystarczą dziś do rozwiązania tego problemu w Polsce.

 Członkowie Krucjaty Wyzwolenia Człowieka (KWC) podejmują całkowitą abstynencję od alkoholu jako dobrowolną formę postu, która wsparta modlitwą, jest konkretną odpowiedzią na apel Jana Pawła II o odnowę moralną w naszej Ojczyźnie. Wiele zastrzeżeń budzi u niektórych radykalizm stawianych wymagań. Czy rzeczywiście konieczna jest aż całkowita abstynencja tysięcy Polaków, aby przynieść wyzwolenie od plagi alkoholizmu w naszej Ojczyźnie? Czy nie wystarczą inne, bardziej umiarkowane formy działania? Co więcej, teologia Krucjaty Wyzwolenia Człowieka idzie jeszcze głębiej w różnorakie zniewolenia współczesnego człowieka i nie zamyka się w ramach ruchu abstynenckiego. Tym niemniej abstynencja jest sprawą kluczową dla jej szerokiego przesłania.

 Samo słowo „krucjata” nawiązuje do tajemnicy krzyża (łac. crux = krzyż), czyli dobrowolnie podjętej ofiary, by nieść wolność komuś innemu. Jest to również nawiązanie do wypraw krzyżowych, które zjednoczyły Europę w walce o bezpieczeństwo pielgrzymów w Ziemi Świętej oraz o zachowanie własnej tożsamości chrześcijańskiej na całym kontynencie. Niestety ten fragment historii znamy często z jego karykaturalnych przedstawień tworzonych w ostatnich stuleciach. W swej istocie krucjata była zawsze zorganizowaną walką w obronie wielkich wartości. Idee te podejmują np. krucjaty eucharystyczne, czy obecna krucjata modlitwy w obronie poczętych dzieci, która w różnych formach pobożności maryjnej objęła już znaczną grupę chrześcijan żyjących na wszystkich kontynentach.

 Najpierw rozważmy pytanie, dlaczego tak radykalnie postawiono sprawę całkowitej abstynencji od alkoholu, by nawet nikogo nie częstować napojami zawierającymi małe ilości alkoholu, jak np. piwo? Od razu jedna uwaga Z takiej formy postu wyłączone są lekarstwa, które są rozpuszczane w spirytusie i ich używanie jest zalecone przez lekarza. Nie ma to bowiem nic wspólnego ze zwyczajem picia alkoholu przy różnych okazjach itp. Pierwszym frontem działania KWC jest bowiem przełamanie społecznego klimatu przymuszania każdego do wypicia choćby jednego, „symbolicznego” kieliszka alkoholu przy najróżniejszych okazjach. Chodzi o to, aby alkoholik - człowiek o słabej woli, bo „uzależniony” - jeśli tylko uzna w prawdzie swoją sytuację zdrowotną, mógł łatwo znaleźć w swoim otoczeniu takich przyjaciół, którzy poprzez dobrowolną abstynencję pomogą mu zachować całkowitą abstynencję do końca życia. Ktoś, kto odmawia wypicia symbolicznego kieliszka, czy też chce zorganizować jakieś przyjęcie bez alkoholu, zbyt często jest bowiem przymuszany do zmiany swojej decyzji. A przecież nie ma takiej presji w stosunku do żadnego innego pokarmu czy napoju, który jest stawiany na stole. Rodzaj tej presji jest bardzo różny i nieraz przybiera formę zniewolenia tym zwyczajem wszystkich biorących udział w danym przyjęciu. Co więcej, wielu po prostu nie potrafi zorganizować przyjęcia bez alkoholu, nie wyobraża sobie, by w ogóle było możliwe poprowadzenie dziś w Polsce np. udanej zabawy bez symbolicznego kieliszka.

 Sprawa nie byłaby tak groźna, gdyby nie prosty fakt medyczny, że ten, kto stał się nałogowym alkoholikiem, posiada jedyną drogę wyjścia, polegającą na całkowitej abstynencji do końca życia. Dodajmy, że uzależnione są często jednostki o słabej woli, które łatwo poddają się presji otoczenia. To właśnie splot sytuacji społecznych spowodował w dużej mierze, że przestały panować nad używaniem tego napoju. Dla kogoś chorego na alkoholizm, pierwszy kieliszek staje się początkiem prowadzącym do niekontrolowanego picia przez dłuższy okres czasu. Raz jeszcze podkreślmy, że jedyną szansą powrotu do normalnego życia społecznego jest dla niego całkowita abstynencja do końca życia. Przy tej okazji dotykamy jeszcze jednej delikatnej sprawy. Pojawia się pytanie, w którym momencie ktoś, kto nadużywa czasami alkoholu, staje się nałogowym alkoholikiem? Są różne testy, pozwalające odpowiedzieć na to pytanie, jednak najtrudniejsze jest w praktyce przyznanie się przed samym sobą, że ja już jestem nieuleczalnie chory na alkoholizm, że ja mam np. męża nieuleczalnie chorego na alkoholizm itp. Przytłaczająca większość alkoholików i osób mających z nimi najbliższy kontakt nie potrafi dziś uznać obiektywnie stanu swego zdrowia.

 Bardzo skuteczną formą pomocy alkoholikowi pragnącemu zerwać z nałogiem są obecnie grupy „Anonimowych Alkoholików” (AA). Początek całemu ruchowi dał makler giełdowy z Nowego Jorku Bill W., który pod wpływem nagłego duchowego przebudzenia przemienił się z beznadziejnego alkoholika w dozgonnego abstynenta. Swoim doświadczeniem podzielił się z innym alkoholikiem - lekarzem z Akron Bobem S. Ich spotkanie w maju 1939 r. dało początek całemu ruchowi społecznemu ogarniającemu dziś ponad milion alkoholików na całym świecie, którzy pomagają sobie wytrwać w całkowitej abstynencji.

 W tym kontekście dopiero można zrozumieć rolę pojedynczych abstynentów obecnych w różnych środowiskach, na różnych przyjęciach, czy wręcz organizujących imprezy bez użycia alkoholu. Przełamują oni powoli zwyczaj przymuszania do picia, a co za tym idzie, ułatwiają osobom uzależnionym podjęcie decyzji o całkowitej abstynencji i wytrwania w niej. Do tego wymiaru socjologicznego dochodzi wartość nadprzyrodzona, jaka płynie z każdego postu podjętego z motywu miłości Boga i bliźniego. Pierwszym celem takiego apostolatu jest zmiana sposobu picia w całym społeczeństwie, aby alkohol stał się znowu na polskim stole czymś normalnym, używanym w ograniczonych ilościach, by proponowano zawsze napoje z pełnym poszanowaniem osobistej decyzji. Takiej kultury picia doświadczamy w innych społeczeństwach europejskich. Problem jest tylko w pytaniu o drogę, w jaki sposób, przy użyciu jakich środków, jak najszybciej dokonać w Polsce takiego przeobrażenia w życiu społecznym? O tym bowiem, jak jest to pilna sprawa, nie trzeba dziś pisać.

 W ostatnich dwustu latach różnie próbowano rozwiązać ten problem. Jako ilustrację wymienię dwa sposoby: obowiązkową prohibicję zaprowadzoną w Stanach Zjednoczonych w połowie ubiegłego wieku i ruchy abstynenckie w katolickiej Irlandii sprzed stu lat, które trwają do dziś dnia.

 Stany Zjednoczone religijnie zostały zdominowane przez grupy protestanckie. W tych kręgach nie jest obca tendencja purytańska, ufająca w możliwość odgórnego kontrolowania moralności jednostki i całego społeczeństwa. Od roku 1846 zaczęto wprowadzać w poszczególnych stanach całkowity zakaz wyrobu, importu i sprzedaży napojów zawierających ponad 0,5% alkoholu. Akcja ta osiągnęła swój szczyt po 1917 roku, gdy przez wprowadzenie poprawki do konstytucji USA objęła cały kraj. Doprowadziło to do olbrzymiego rozrostu mafii, które przejęły kontrolę nad rynkiem alkoholowym i podważyły efektowność tej formy walki z alkoholizmem, co oficjalnie uznano w 1933 roku znosząc administracyjne zakazy. Podobne próby były podejmowane w naszym stuleciu w państwach skandynawskich.

 Inną drogą poszli niektórzy duchowni protestanccy w USA tworząc stowarzyszenia abstynentów. Ich idee przeniósł do Irlandii w roku 1829 duchowny kongregacjonista ks. Corr, a pozyskany dla tej sprawy kapucyn O. Teobald Mathew założył w roku 1838 „Stowarzyszenie tych, którzy przyjmują całkowitą abstynencję w mieście Cork”. Co roku setki tysięcy Irlandczyków włączało się do tego Stowarzyszenia, które w bardzo prosty sposób zmieniało oblicze życia w katolickiej Irlandii, znajdującej się wówczas pod okupacją brytyjską. Rozwój Stowarzyszenia został jednak przerwany wielką klęską głodu w latach 1845-48. Sama idea abstynencji jednak przetrwała i została podjęta przez oo. Jezuitów w 1898 r., którzy ujawnili głębokie nadprzyrodzone wymiary postu w związku z nabożeństwem wynagradzającym Najświętszemu Sercu Jezusowemu za grzechy całego społeczeństwa. Organizacja ta (Pioneer Total Abstinence Association of the Sacred Heart) po dziś dzień kształtuje obyczajowość katolickiej Irlandii. Członkowie jej podejmują dobrowolnie trzy podstawowe zobowiązaniaL całkowitą abstynencję od wszelkich napojów alkoholowych, odmawianie dwukrotnie w ciągu dnia krótkiej modlitwy oraz do noszenie znaczka, na którym znajduje się Najświętsze Serce Pana Jezusa.

 Ten nurt walki z alkoholizmem znalazł swoje odbicie również w naszej polskiej tradycji ruchów abstynenckich w czasie zaborów. Szczególną rolę odegrał wówczas ks. Alojzy Ficek, który w święto Matki Bożej Gromnicznej 2 II 1844 r. w sanktuarium maryjnym w Piekarach Śląskich założył Stowarzyszenie Wstrzemięźliwości. Zaproponowana metoda walki z nałogiem była bardzo czytelna. Księża w swoich parafiach głosili rekolekcje ukazujące podłoże pijaństwa i wartość trzeźwości. Następnie sami przystępowali do ołtarza przyrzekając abstynencję i poprzez to osobiste świadectwo zachęcali swoich parafian do podobnej decyzji. Ci, którzy podejmowali abstynencję, byli zapisywani do specjalnej księgi. Dzieło ks. Ficka kontynuowali inni na obszarze trzech zaborów w drugiej połowie XIX wieku. Można by przytoczyć całą listę różnych inicjatyw dostrzegającą rolę osobistego świadectwa, którego nie mogą zastąpić najlepsze rekolekcje prowadzone przez kogoś z zewnątrz. Równocześnie na trwałe wpisało się w polskie akcje trzeźwościowe hasło programowe „przez abstynencję wielu do trzeźwości wszystkich”.

 W okresie niewoli komunistycznej po raz kolejny w ukryty sposób popierano alkoholizm, który odbierał społeczeństwu umiejętność podejmowania niezależnych inicjatyw. W tym czasie największą akcję trzeźwościową podjął ks. Franciszek Blachnicki. Zasadnicza przemiana w życiu młodego Franciszka Blachnickiego, wychowanego w harcerstwie i zaangażowanego w działalność patriotyczną podczas II wojny światowej, nastąpiła w dniu 17. VI. 1942 r. Przebywając w hitlerowskim więzieniu w Katowicach i oczekując na wykonanie wyroku śmierci otrzymał łaskę głębokiej wiary. W cudowny sposób uniknął wykonania wyroku, gdyż kat nie zjawił się w ciągu 99 dni i automatycznie zamieniono mu karę śmierci na długi pobyt w ciężkich więzieniach. Odtąd w całym życiu Franciszek Blachnicki kierował się motywacją płynącą z wiary. Streszczał to w jednym zdaniu: Jeśli coś trzeba zrobić, bo tego domaga się nasza wiara, to bez względu na jakiekolwiek przeszkody np. polityczne, ekonomiczne itp. trzeba zacząć działać ufając Opatrzności Bożej.

 Zainicjowana przez niego Krucjata Wstrzemięźliwości została ogłoszona w święto Narodzenia NMP 8 IX 1957 przed tym samym cudownym obrazem Matki Bożej Piekarskiej, przed którym sto lat wcześniej ks. Alojzy Ficek budował Stowarzyszenie Wstrzemięźliwości. Ponad sto tysięcy dorosłych Polaków podjęło ten apel o dobrowolną abstynencję tworząc tym samym silny, niezależny ruch w sytuacji, gdy po 10 latach terroru stalinowskiego zlikwidowano wszystkie niezależne stowarzyszenia w Polsce. Jedna z bliskich współpracowniczek Ojca Franciszka Blachnickiego zastanawia się nad tym, skąd brało się tak wielkie zaangażowanie tysięcy Polaków i dochodzi do następującego wniosku: „Wydaje się, że tajemnica leży w tym, iż po pierwsze, każda działalność, każda akcja (jak np. rekolekcje parafialne) zaczynała się od modlitwy, od oddania wszystkiego Niepokalanej, która jest Niewiastą Zwycięską. Po drugie, w samej Centrali Krucjaty trwała nieustanna modlitwa. Po trzecie, pracownice Centrali, członkinie obecnej Wspólnoty Niepokalanej Matki Kościoła, oprócz pracy w samej Centrali, każdego tygodnia podejmowały pracę apostolską na zewnątrz, którą wykonywały zawsze we dwójkę. Nawiązały również kontakt z Izbą Wytrzeźwień i stamtąd otrzymywały adresy zatrzymywanych alkoholików i pijaków. Odwiedzały ich mieszkania. Trafiały zarówno do rodzin inteligenckich, jak i do prawdziwych «nor», gdzie strach było wejść. Tylko Niepokalana dodawała odwagi tym młodym, w większości osiemnasto i dziewiętnastoletnim dziewczętom.” /Dorota Seweryn, Eleuteria - List KCW, nr 31/.

 Reakcja Służby Bezpieczeństwa PRL była jednoznaczna. Gdy wszystkie „urzędowe” formy utrudniania pracy zawiodły, siłą zlikwidowano Centralę Krucjaty w Katowicach w dniu 29 VIII 1960 r. Podczas gdy milicja dokonywała likwidacji ośrodka rekwirując materiały, ks. Blachnicki wszedł do kaplicy, gdzie jego najbliżsi współpracownicy modlili się przed Najświętszym Sakramentem. Był to dzień liturgicznego wspomnienia ścięcia św. Jana Chrzciciela. Podczas tego ostatniego nabożeństwa Krucjaty Wstrzemięźliwości z ust Założyciela padły słowa: „Obecna chwila to nie chwila klęski, lecz triumfu Niepokalanej. Nic się nie dzieje bez Jej woli. Co Ona dopuszcza, jest dobre. Prześladowanie, w które obecnie wchodzi Krucjata, to zadatek przyszłego triumfu. Krucjata należy do przyszłości. Zewnętrzne formy działania mogą zostać zniszczone, ale jakaż potęga ziemska mogłaby zniszczyć w duszach naszych ideę Krucjaty. Trzy filary Krucjaty, a więc oddanie się Niepokalanej, ofiara abstynencji i różaniec codzienny to są rzeczy, których nam nikt odebrać nie może i które w zasadzie wystarczą do zwycięstwa Niepokalanej.”

 W marcu 1961 roku ks. Blachnicki zostaje aresztowany. Oczekując na wyrok siedzi w tym samym więzieniu w Katowicach, gdzie w czasie okupacji oczekiwał na wykonanie wyroku śmierci za działalność patriotyczną. Wówczas miał możność uczestniczenia we Mszy świętej i przeżył swoje głębokie wewnętrzne nawrócenie. Teraz, jako ksiądz, pozbawiony był możliwości odprawienia Mszy świętej. Po czterech i pół miesiącach aresztu otrzymał wyrok (13 miesięcy w zawieszeniu). Od tego czasu rozpoczyna pracę naukową na KUL-u nad metodą „przeżyciową” rekolekcji zamkniętych, które prowadził dla ministrantów diecezji katowickiej od 1954 r. (znane do dziś pod nazwą „oazy”).

 Jeszcze 24 V 1958 r., w wigilię Zesłania Ducha Świętego, pięć dziewcząt współpracujących z ks. Blachnickim rozpoczęło dwuletnią zamkniętą formację, by oddać całe swoje życie służbie w Krucjacie Wstrzemięźliwości. Powstała w ten sposób Wspólnota Niepokalanej, Matki Kościoła. Jedna z dziewcząt ze względów zdrowotnych przebywała na stałe w Szczawnicy. Po rozwiązaniu Krucjaty Wstrzemięźliwości ks. Blachnicki jedzie do pobliskiego Krościenka na krótki odpoczynek. Pozostałe dziewczęta nie rezygnują ze wspólnego życia dla Niepokalanej, choć nikt nie przeczuwał, jak będzie wyglądało dzieło, którego mieli się wkrótce podjąć. Już latem 1963 roku organizują 15-dniową Oazę Niepokalanej - tym razem dla dziewcząt. Odtąd co roku Krościenko będzie przyjmowało coraz liczniejsze grupy młodzieży, a od 1973 roku także rodzin, spragnionych przeżycia 15 dni we wspólnocie Ruchu Żywego Kościoła. W roku 1976 Ruch ten odczytuje swój charyzmat w słowach „Światło - Życie”.

 Duchowość maryjna założyciela Ruchu Ojca Franciszka Blachnickiego kształtowała się jeszcze w czasie jego pobytu w Niepokalanowie w 1955 r., gdzie znalazł schronienie przed represjami stalinowskimi. Po latach tak streścił swoje przemyślenia „Św. Maksymilian nie rozpatruje Niepokalanego Poczęcia w aspekcie formalnym, jurydycznym, jako przywileju. Niepokalana to osoba wolna od «pokalania» czyli grzechu, który jest zwrotem egocentrycznym ku sobie. Niepokalana jest osobą całkowicie oddaną służbie. Niepokalana jest pełnym urzeczywistnieniem osoby powołanej do posiadania siebie w dawaniu siebie, jest pełnią miłości polegającej na oddaniu siebie”. Wcielając te przemyślenia w praktykę duszpasterską Ojciec Franciszek jako główny cel rekolekcji oazowych wskazał wychowanie „nowego człowieka”, który posiada siebie w dawaniu siebie. Droga do tego wiedzie poprzez piętnastodniowe rozważanie tajemnic różańcowych, które otwiera uczestników na odtwarzanie w sobie postawy Maryi. Po latach Fundacja Jana Pawła II w roku 1987 przyznała nagrodę Ruchowi Światło-Życie „za bezprecedensową w Europie Środkowej pracę nad formacją religijną i moralną polskiej młodzieży zmierzającą do ukształtowania w niej postawy pełnej odpowiedzialności za życie Kościoła i własnego Narodu”. Od roku 1973 także małżeństwa uczestniczą w formacji Ruchu tworząc nową jego gałąź tzw. Kościół Domowy. Obecnie wszystkie grupy wiekowe czy stanowe mają swoje miejsce w odpowiedniej grupie formacyjnej Ruchu (od dzieci poprzez młodzież po dorosłych samotni, małżonkowie czy celibatariusze).

 Członkowie Ruchu Światło-Życie odpowiadając na apel Jana Pawła II, skierowany podczas pamiętnej audiencji pożegnalnej do Polaków w dniu 23 października 1978 r., aby „przeciwstawili się wszystkiemu, co uwłacza ludzkiej godności i poniża obyczaje zdrowego społeczeństwa, co czasem może zagrażać jego egzystencji”, podjęli dzieło Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. Dokonało się to oficjalnie 8 czerwca 1979 roku na lotnisku w Nowym Targu w obecności Papieża Jana Pawła II. Ojciec św. wpisał swoje błogosławieństwo do Księgi Czynów Wyzwolenia poprzedniego dnia w celi św. Maksymiliana w Oświęcimiu. Sama inspiracja wyszła jeszcze od kard. Karola Wojtyły w związku z przygotowaniami do jubileuszu 900 rocznicy śmierci św. Stanisława Biskupa i Męczennika, patrona ładu moralnego w naszej Ojczyźnie.

 Św. Stanisław i św. Maksymilian to patronowie Krucjaty, która nosi drugą nazwę Dzieła Niepokalanej, Matki Kościoła. W modlitwie członków KWC znalazły się m.in. słowa „Chcemy wraz z Tobą Maryjo i z oddanym Ci całkowicie Papieżem Janem Pawłem II stanąć pod Krzyżem Chrystusa, wyznając, iż tylko zjednoczenie z Nim w miłości, której wyrazem jest ofiara, może wyzwolić życiodajną i macierzyńską moc dla ratowania tych, którzy stali się niewolnikami dlatego, że utracili zdolność miłowania czyli posiadania siebie w dawaniu siebie”. Godłem KWC jest tarcza, na której pod napisem „Nie lękajcie się” widnieje duży krzyż a pod nim z prawej strony duże „M”, z lewej małe „m”. Krzyż to znak krucjaty - wyprawy krzyżowej - a zarazem znak najgłębszej tajemnicy wolności. Litera „M” symbolizuje stojącą pod krzyżem Maryję - wzór naszego oddania się Chrystusowi i zjednoczenia z Nim. Krzyż z literą „M” widnieje w herbie Papieża Jana Pawła II. Umieszczenie tych samych znaków na tarczy KWC jest przypomnieniem tego, co łączy krucjatę z Papieżem. Małe „m” po drugiej stronie krzyża to „my”, którzy stajemy na zawołanie Papieża, aby wraz z nim zjednoczyć się z Maryją („Totus Tuus”) w oddaniu się Chrystusowi.